Henderson
nie mógł spać tej nocy. Cały czas myślał o tym, czego dopuściła się jego matka.
Nie wierzył, że mogła to zrobić. Podziewałby się po niej wszystkiego, ale nie
czegoś takiego. Ta cała sytuacja chyba go przerosła. Gdy nadszedł ranek,
zadzwonił jego budzik. Jego brat się obudził i poszli zjeść śniadanie. Logan
starał się zachowywać normalnie. Kiedy Toby poszedł umyć zęby, brunet upewnił
się, czy drzwi od sypialni ich matki były zamknięte. Niestety nie. Nie ominął
go widok na wpół okrytego kołdrą, nagiego zadka jego rodzicielki. Był już do
tego przyzwyczajony. Zamknął drzwi i poszedł do łazienki, by tak jak jego brat
umyć zęby. Całą drogę do szkoły myślał o wydarzeniach dzisiejszej nocy. Czuł
obrzydzenie, wstręt i rozczarowanie. Tłumaczył sobie, że była pijana. Ale
przecież ten stan nie jest jej obcy. Codziennie była pijana i nigdy nie
odwaliła takiego numeru. Sam już nie wiedział, czy jest na to jakieś możliwe
wyjaśnienie.
W końcu
nadeszła jego pierwsza lekcja, a druga dla całej reszty klasy. Wszyscy zajęli
swoje miejsca. Pani Winston przez całą lekcję zerkała dyskretnie na Logana. Od
jej propozycji minął już prawie tydzień, a ona nadal nie uzyskała odpowiedzi.
Bała się, że będzie trzeba go zabić. W końcu wiedział za dużo i mógł im
wszystkim zaszkodzić. Henderson w ogóle nie uważał na zajęciach. Jedyne co
zauważył, to brak Kendalla obok niego. Zdziwiło go to. Przez moment swoje myśli
przeniósł na blondyna. Dlaczego go nie było? Przecież niedawno zaczął szkołę, a
już nie przychodzi. Potem w duszy walnął się w głowę. Czemu zaśmiecał sobie nim
umysł? Przecież nic dla niego nie znaczył. Był jak wrzód na tyłku, który nie
chciał się odczepić. A może było inaczej? Może on był po prostu człowiekiem, a
nie tak jak inni stadem małp niewartym uwagi? Może to właśnie on zasługiwał na
jego szacunek? Może to właśnie przed nim Logan mógł się wreszcie otworzyć,
zdjąć maskę, pod którą ukrywał się przez ostatnie lata? Z zamyślenia wyrwał go
dzwonek. Spakował swoje rzeczy i podniósł się z krzesła, zarzucając plecak na
ramię. Miał już wychodzić, gdy zatrzymała go Elena.
- Logan, zostań na chwilę. – Powiedziała cicho, ale stanowczo. Zamknęła drzwi za uczniami i podeszła do Hendersona. – Myślałeś nad moją propozycją? – Zapytała.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo…
- I do jakich doszedłeś wniosków.
- Sam nie wiem. – Oznajmił.
- Ale domyślasz się, jakie skutki może przynieść odmowa? – Spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem.
- Dasz mi jeszcze trochę czasu?
- Do końca tego tygodnia. Tylko nikomu ani słowa. – Przypomniała mu.
- Jasne. – Powiedział i skierował się do drzwi. – Do widzenia, pani Winston. – Powiedział, łapiąc za klamkę.
- Poczekaj. – Podeszła w jego stronę. Chwyciła go za koszulkę i przyciągnęła do siebie. Przybliżyła swoją twarz do jego i pocałowała go. Włożyła mu język między zęby, w tym samym czasie wolną ręką zjeżdżając w stronę jego krocza. Przełożyła ją przez materiał spodni i majtek, po czym złapała wiotkiego penisa w dłoń. Po chwili masażu stał gotowy do akcji. Nagle rozbrzmiał się dzwonek. Elena zgrabnie wyjęła swą dłoń i odkleiła się od chłopaka.
- Dokończymy, gdy już się zdecydujesz. – Posłała mu szeroki uśmiech, klepiąc go delikatnie po kroczu i wróciła do swego biurka. Zmieszany brunet, nie wiedząc co powiedzieć, po prostu wyszedł. Zdjął plecak z ramienia i zakrył nim okolice swojego krocza. Nie chciał, by ktoś zauważył jego wzwód. Twardy wojownik gniótł się w spodniach, a jego właściciel odczuwając dyskomfort, kierował się do sali, w której teraz miała odbyć się kolejna lekcja.
- Logan, zostań na chwilę. – Powiedziała cicho, ale stanowczo. Zamknęła drzwi za uczniami i podeszła do Hendersona. – Myślałeś nad moją propozycją? – Zapytała.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo…
- I do jakich doszedłeś wniosków.
- Sam nie wiem. – Oznajmił.
- Ale domyślasz się, jakie skutki może przynieść odmowa? – Spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem.
- Dasz mi jeszcze trochę czasu?
- Do końca tego tygodnia. Tylko nikomu ani słowa. – Przypomniała mu.
- Jasne. – Powiedział i skierował się do drzwi. – Do widzenia, pani Winston. – Powiedział, łapiąc za klamkę.
- Poczekaj. – Podeszła w jego stronę. Chwyciła go za koszulkę i przyciągnęła do siebie. Przybliżyła swoją twarz do jego i pocałowała go. Włożyła mu język między zęby, w tym samym czasie wolną ręką zjeżdżając w stronę jego krocza. Przełożyła ją przez materiał spodni i majtek, po czym złapała wiotkiego penisa w dłoń. Po chwili masażu stał gotowy do akcji. Nagle rozbrzmiał się dzwonek. Elena zgrabnie wyjęła swą dłoń i odkleiła się od chłopaka.
- Dokończymy, gdy już się zdecydujesz. – Posłała mu szeroki uśmiech, klepiąc go delikatnie po kroczu i wróciła do swego biurka. Zmieszany brunet, nie wiedząc co powiedzieć, po prostu wyszedł. Zdjął plecak z ramienia i zakrył nim okolice swojego krocza. Nie chciał, by ktoś zauważył jego wzwód. Twardy wojownik gniótł się w spodniach, a jego właściciel odczuwając dyskomfort, kierował się do sali, w której teraz miała odbyć się kolejna lekcja.
Kendall
szlajał się po mieście bez celu. Tamtej nocy stchórzył i niczego sobie nie
zrobił. Z samego rana wyszedł z placówki, kierując się w stronę szkoły tak, aby
nie budzić podejrzeń opiekunów. Nie wiedział jeszcze czy tam wróci. Jedno było
pewne, tego dnia chciał zniknąć, żeby nikt go nie mógł znaleźć. Czy ktoś by go
w ogóle szukał? Czy ktoś interesowałby się takim śmieciem jak on? Ciągle
siedziało mu to w głowie. Przysiadł na ławce w parku, oparł się, dając głowę do
góry, by popatrzeć w słońce. Złociste promienie oświetliły jego twarz. Potem
skierował swój wzrok na dzieci bawiące się w parku. Biegały, skakały, huśtały
się i ogólnie świetnie się bawiły. Blondyn powrócił wspomnieniami do swego
dzieciństwa. Tęsknił na nim. Przed oczyma miał swojego ojca, grającego z nim w
piłkę, widział swych przyjaciół. Kiedyś był taki szczęśliwy, a teraz? Do oczu
napłynęły mu łzy, jednak szybko je wytarł. Przecież był w miejscu publicznym.
Nie chciał robić z siebie jakiegoś mięczaka. Spojrzał na ekran swojego telefonu, by
sprawdzić godzinę. Za parę minut kończyłby lekcje. Myślał o tym, że Logan
pewnie był bardzo szczęśliwy, gdy nie zobaczył go obok w ławce. Pomyślał też o
Arii, która pewnie nie posiadała się z radości, że nie musi oglądać jego
twarzy. W tej chwili obok niego przeszedł jakiś facet z butelką piwa w ręku.
Czemu by się nie napić? Może wtedy poczułby się lepiej? Zagadał do niego.
- Dzień dobry. – Przywitał się.
- Czego chcesz?
- Dobić targu. – Uśmiechnął się.
- Dam panu pieniądze, a pan kupi mi flaszkę wódki. Zgoda?
- A co ja będę z tego miał? – Zapytał zachrypniętym głosem.
- Dostanie pan pieniądze na drugą dla siebie. – Mężczyzna pokiwał twierdząco głową, wyciągając rękę, na znak, żeby dać mu kasę. Kendall pogrzebał w kieszeni, po czym dał mu pieniądze, a ten odszedł. Chłopak usiadł na ławce, oczekując na jego powrót. Czekał i czekał, ale ten się nie pojawiał. Wkurzył się, bo stracił jedynie pieniądze. Dlaczego cały świat obrócił się przeciw niemu? Nagle jednak zauważył mężczyznę niosącego dwie butelki wódki. Podszedł do chłopaka i wręczył mu jedną z nich.
- Kolejka duża była. – Wymamrotał i odszedł. Kendall odkręcił korek, jednak długo mierzył się z zamiarem napicia się. Nie wiedział, czy to aby na pewno właściwie rozwiązanie. W końcu jednak przechylił szło, a ciecz wlała się do jego gardła. Skrzywił się, otrzepało go. Wziął kilka wdechów i po chwili znów się napił. Zakręcił butelkę i postawił ją koło swojej nogi. Postanowił zostawić sobie trochę na później. Czuł się już trochę lepiej. Nie przejmował się. Od teraz miał wszystko gdzieś. Zaczął nawet cos sobie nucić pod nosem. Po czasie napił się znów i jeszcze raz. Ponieważ nie miał wprawy w picu alkoholu, był już nieźle wcięty. Siedział tak jeszcze z butelką w dłoni, ale nie bardzo miał ochotę dalej pić. Ledwo mógł przełknąć kolejne dawki wódki, która podrażniła jego przełyk.
- Dzień dobry. – Przywitał się.
- Czego chcesz?
- Dobić targu. – Uśmiechnął się.
- Dam panu pieniądze, a pan kupi mi flaszkę wódki. Zgoda?
- A co ja będę z tego miał? – Zapytał zachrypniętym głosem.
- Dostanie pan pieniądze na drugą dla siebie. – Mężczyzna pokiwał twierdząco głową, wyciągając rękę, na znak, żeby dać mu kasę. Kendall pogrzebał w kieszeni, po czym dał mu pieniądze, a ten odszedł. Chłopak usiadł na ławce, oczekując na jego powrót. Czekał i czekał, ale ten się nie pojawiał. Wkurzył się, bo stracił jedynie pieniądze. Dlaczego cały świat obrócił się przeciw niemu? Nagle jednak zauważył mężczyznę niosącego dwie butelki wódki. Podszedł do chłopaka i wręczył mu jedną z nich.
- Kolejka duża była. – Wymamrotał i odszedł. Kendall odkręcił korek, jednak długo mierzył się z zamiarem napicia się. Nie wiedział, czy to aby na pewno właściwie rozwiązanie. W końcu jednak przechylił szło, a ciecz wlała się do jego gardła. Skrzywił się, otrzepało go. Wziął kilka wdechów i po chwili znów się napił. Zakręcił butelkę i postawił ją koło swojej nogi. Postanowił zostawić sobie trochę na później. Czuł się już trochę lepiej. Nie przejmował się. Od teraz miał wszystko gdzieś. Zaczął nawet cos sobie nucić pod nosem. Po czasie napił się znów i jeszcze raz. Ponieważ nie miał wprawy w picu alkoholu, był już nieźle wcięty. Siedział tak jeszcze z butelką w dłoni, ale nie bardzo miał ochotę dalej pić. Ledwo mógł przełknąć kolejne dawki wódki, która podrażniła jego przełyk.
Logan
tymczasem odebrał już Tobiego z przedszkola. Jak co dzień ta sama śpiewka.
Wychowawczyni mówiła jak to bardzo mały jest niegrzeczny. Kolejny raz upominała
się o rozmowę z matką, a brunet kolejny raz wcisnął jej ten sam kit co zawsze,
czyli że matka pracuje od świtu do nocy, by utrzymać ich rodzinę. Chciał
wierzyć w te słowa, chciał by były one prawdą, jednak rzeczywistość była
zupełnie inna. Dziś Martinów miało już nie być w domu, dlatego nawet tam nie
szli. Henderson postanowił zabrać brata do parku. Ostatnio zbudowali tam nowy
plac zabaw, a oni nie mieli jeszcze okazji go zobaczyć, a tym bardziej
wypróbować. Po drodze zatrzymali się jeszcze przy budce z lodami. Słońce
prażyło niemiłosiernie, dlatego nic dziwnego, że chcieli się trochę ochłodzić.
Chłopak zamówił dwa duże lody z podwójnymi wafelkami i poszli dalej. Toby
opowiadał o tym, co dziś się działo, jednak Logan nie był w stanie go słuchać.
Nadal skakał myślami od matki do Eleny. W końcu dotarli na miejsce. Nowy plac
zabaw zrobił na nich spore wrażenie. Mały Maslow sam nie wiedział od czego
zacząć. Co chwila powtarzał „wypas” albo „wow”. Logan usiadł na ławce, podczas
gdy jego młodszy brat korzystał z atrakcji. Rozglądał się w koło. Nagle zauważył
Schmidta siedzącego na ławce. Jego uwagę przykuła butelka którą trzymał w
dłoni. Zaniepokoiło go to. Sam wiedział co alkohol robi z ludźmi, miał przykład
na własnej matce. Nie wiedział dlaczego się w ogóle tym zainteresował, ale
wewnętrzny głos kazał mu do niego podejść. Tak też zrobił. Podniósł się i
najpierw skierował w stronę malca.
- Toby, baw się grzecznie i nie rozmawiaj z obcymi. Ja za chwilę przyjdę. – Poinformował go.
- A gdzie idziesz?
- Do kolegi. Zaraz wrócę.
- To ty masz kolegów? – Zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Logan odszedł, a Toby wrócił do zabawy.
Henderson podszedł do blondyna. Zszokował go stan, w jakim go zastał. Chłopak był już kompletnie pijany.
- Boże, chłopie. Coś ty z sobą z robił? – Pomyślał głośno.
- Nagle cię to obchodzi? – Wybełkotał resztkami sił. Nastolatek postanowił tego nie komentować.
- Dlaczego pijesz?
- Bo świat jest zły. Ty i Aria, i wszyscy! – Krzyknął, plując przy tym. Brunet wytarł swoją twarz dłonią.
- Ja jestem zły?
- Tak! I głupi kurwa mać!
- Nie mów tak do mojego brata, ty mały pedale! – Krzyknął oburzony Toby, który przed momentem podbiegł do chłopaków i przysłuchiwał się rozmowie.
- Toby, spokój! Sam sobie poradzę. I przeproś go. Nie wolno tak mówić. – Skarcił brata Logan.
- Ale..
- Toby!
- No dooobra.. Przepraszam. Ale masz tak więcej do niego nie mówić! – Zwrócił się do blondyna.
- Wyszczekany po braciszku. – Podsumował Kendall.
- Dobra, dosyć tego. Zabieram cię stąd zanim zrobisz coś głupiego.
- Ale ja nigdzie z tobą nie pójdę. – Opierał się pijany nastolatek.
- Nie masz wyboru. – Odrzekł blondyn i wziął go na ręce. Blondyn zaczął się rzucać, jednak nie potrafił uwolnić się z jego uścisku.
- Dobra, puść mnie. Sam pójdę. – Powiedział, a brunet postawił go na ziemi. Niestety chłopak przewrócił się, nie mogąc utrzymać równowagi. Logan pomógł mu wstać, po czym zarzucił jego rękę przez swoje ramię, dodatkowo podtrzymując go w pasie. Dotarli tak do domu Hendersona. Normalnie nikogo by tam nie zabrał, ale wiedział, że matka wróci późno w nocy. Kiedy dotarli do domu, Logan był wykończony. Rzucił blondyna na swoje łóżko. Kendall zasnął błyskawicznie. Brunet w tym czasie pomógł Tobiemu w pracy domowej, której nie miał na szczęście wiele. Potem zrobił mu kolację, mały poszedł się kąpać, a następnie spać. Logan nie miał już siły brać prysznica, dlatego walnął się na łóżko obok Kendalla. Chciał się położyć tylko na chwilę, a potem się wykąpać, ale niespodziewanie usnął i spał do rana. Obudził się w objęciach blondyna. Jedna noga chłopaka była na jego nogach, a głowa spoczywała na jego torsie. Odlepił się od niego i wstał z łóżka. Nie chciał go budzić. Było jeszcze wcześnie. Wziął czyste ciuchy i poszedł pod prysznic. Po kąpieli wyszedł z kabiny i spostrzegł się, że nie jest sam w toalecie. Kendall właśnie spłukiwał wodę, po tym jak wymiotował. Logan szybko zakrył dłońmi swoje genitalia, a blondyn zakrył oczy. Skłamał, że niczego nie widział i opuścił pomieszczenie. Henderson w tym czasie przekręcił klucz w zamku i dopiero wtedy zaczął się wycierać. Był pewien, że nikt mu nie wejdzie do łazienki, a jednak się pomylił. Założył czyste ciuchy, wysuszył włosy i wyszedł. Poszedł do swojego pokoju, gdzie zastał Schmidta.
- Co ja tu w ogóle robię? – Chłopak zapytał.
- Nie pamiętasz? Schlałeś się w parku. Zrobiło mi się ciebie szkoda, więc Cię tu przyprowadziłem.
- Łeb mi pęka… - Wymamrotał, trzymając się za głowę.
- Poczekaj tu. Zaraz ci przyniosę tabletkę. – Powiedział, po czym udał się do kuchni. Lekko podgrzał wodę, po czym wrzucił do niej tabletkę, która zaczęła musować. Zaniósł to Kendallowi.
- Pij. – Nakazał.
- Nie otrujesz mnie? – Nastolatek spytał, niechętnie biorąc naczynie do ręki.
- Tak. Taszczyłbym cię tu taki kawał z parku i użerał się z tobą tylko po to, żeby cię otruć. – Zironizował.
- To ma sens… Dobra, wierzę ci. – Powiedział i na raz wypił całą zawartość.
- A teraz zbieraj się, bo spóźnimy się do kozy i jeszcze nam karę przedłużą.
- To dziś? Ja pierdolę… Umrę…
- Nie pierdol tylko chodź. – Powiedział, po czym ruszył do kuchni, by zrobić jakieś śniadanie.
- Toby, baw się grzecznie i nie rozmawiaj z obcymi. Ja za chwilę przyjdę. – Poinformował go.
- A gdzie idziesz?
- Do kolegi. Zaraz wrócę.
- To ty masz kolegów? – Zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Logan odszedł, a Toby wrócił do zabawy.
Henderson podszedł do blondyna. Zszokował go stan, w jakim go zastał. Chłopak był już kompletnie pijany.
- Boże, chłopie. Coś ty z sobą z robił? – Pomyślał głośno.
- Nagle cię to obchodzi? – Wybełkotał resztkami sił. Nastolatek postanowił tego nie komentować.
- Dlaczego pijesz?
- Bo świat jest zły. Ty i Aria, i wszyscy! – Krzyknął, plując przy tym. Brunet wytarł swoją twarz dłonią.
- Ja jestem zły?
- Tak! I głupi kurwa mać!
- Nie mów tak do mojego brata, ty mały pedale! – Krzyknął oburzony Toby, który przed momentem podbiegł do chłopaków i przysłuchiwał się rozmowie.
- Toby, spokój! Sam sobie poradzę. I przeproś go. Nie wolno tak mówić. – Skarcił brata Logan.
- Ale..
- Toby!
- No dooobra.. Przepraszam. Ale masz tak więcej do niego nie mówić! – Zwrócił się do blondyna.
- Wyszczekany po braciszku. – Podsumował Kendall.
- Dobra, dosyć tego. Zabieram cię stąd zanim zrobisz coś głupiego.
- Ale ja nigdzie z tobą nie pójdę. – Opierał się pijany nastolatek.
- Nie masz wyboru. – Odrzekł blondyn i wziął go na ręce. Blondyn zaczął się rzucać, jednak nie potrafił uwolnić się z jego uścisku.
- Dobra, puść mnie. Sam pójdę. – Powiedział, a brunet postawił go na ziemi. Niestety chłopak przewrócił się, nie mogąc utrzymać równowagi. Logan pomógł mu wstać, po czym zarzucił jego rękę przez swoje ramię, dodatkowo podtrzymując go w pasie. Dotarli tak do domu Hendersona. Normalnie nikogo by tam nie zabrał, ale wiedział, że matka wróci późno w nocy. Kiedy dotarli do domu, Logan był wykończony. Rzucił blondyna na swoje łóżko. Kendall zasnął błyskawicznie. Brunet w tym czasie pomógł Tobiemu w pracy domowej, której nie miał na szczęście wiele. Potem zrobił mu kolację, mały poszedł się kąpać, a następnie spać. Logan nie miał już siły brać prysznica, dlatego walnął się na łóżko obok Kendalla. Chciał się położyć tylko na chwilę, a potem się wykąpać, ale niespodziewanie usnął i spał do rana. Obudził się w objęciach blondyna. Jedna noga chłopaka była na jego nogach, a głowa spoczywała na jego torsie. Odlepił się od niego i wstał z łóżka. Nie chciał go budzić. Było jeszcze wcześnie. Wziął czyste ciuchy i poszedł pod prysznic. Po kąpieli wyszedł z kabiny i spostrzegł się, że nie jest sam w toalecie. Kendall właśnie spłukiwał wodę, po tym jak wymiotował. Logan szybko zakrył dłońmi swoje genitalia, a blondyn zakrył oczy. Skłamał, że niczego nie widział i opuścił pomieszczenie. Henderson w tym czasie przekręcił klucz w zamku i dopiero wtedy zaczął się wycierać. Był pewien, że nikt mu nie wejdzie do łazienki, a jednak się pomylił. Założył czyste ciuchy, wysuszył włosy i wyszedł. Poszedł do swojego pokoju, gdzie zastał Schmidta.
- Co ja tu w ogóle robię? – Chłopak zapytał.
- Nie pamiętasz? Schlałeś się w parku. Zrobiło mi się ciebie szkoda, więc Cię tu przyprowadziłem.
- Łeb mi pęka… - Wymamrotał, trzymając się za głowę.
- Poczekaj tu. Zaraz ci przyniosę tabletkę. – Powiedział, po czym udał się do kuchni. Lekko podgrzał wodę, po czym wrzucił do niej tabletkę, która zaczęła musować. Zaniósł to Kendallowi.
- Pij. – Nakazał.
- Nie otrujesz mnie? – Nastolatek spytał, niechętnie biorąc naczynie do ręki.
- Tak. Taszczyłbym cię tu taki kawał z parku i użerał się z tobą tylko po to, żeby cię otruć. – Zironizował.
- To ma sens… Dobra, wierzę ci. – Powiedział i na raz wypił całą zawartość.
- A teraz zbieraj się, bo spóźnimy się do kozy i jeszcze nam karę przedłużą.
- To dziś? Ja pierdolę… Umrę…
- Nie pierdol tylko chodź. – Powiedział, po czym ruszył do kuchni, by zrobić jakieś śniadanie.
_ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _ _ _ _
Witam Was w tym niezwykle ciekawym i ekscytującym dniu. Tak ekscytującym, że aż o rozdziale zapomniałem i wstawiam wieczorem. Odebrałem dziś prawko. WRESZCIE :D
Co sądzicie o zachowaniu Kendalla? Marty zdanie już znam. Tak, wiem, ze alkohol to nie odpowiedź na wszystko :D
A co myślicie o Loganie? Odnajdujecie się, czy gubicie się w jego czynach? :)
I wreszcie jak oceniacie zachowanie Elki? :D
A co myślicie o Loganie? Odnajdujecie się, czy gubicie się w jego czynach? :)
I wreszcie jak oceniacie zachowanie Elki? :D
No i ogólnie, jak podobał się rozdział? Nie zanudziłem? ^^
Czy Logan przyjmie propozycję Eleny? Czy ten wieczór zmieni coś między Loganem a Kendallem (bez skojarzeń :D)? Czy zmieni sie nastawienie bruneta w stosunku do kolegi? O tym w kolejnych rozdziałach :)
Na kolejną notkę zapraszam 3 grudnia. ^^
Pozdrówki:
BTC
BTC
Niech Logan przestanie myśleć o tym co zrobiła jego matka.. To było obrzydliwe -,- ja mówiłam, że on tak serio lubi Kendalla ;)
OdpowiedzUsuńA K3...pijak się z niego robi :/ ehh
Elka jak to elka seksy w głowie xD wydaje mi się, że Logg przyjmie tą propozycje
Supcio rozdział i czekam na nn :) jakbys go dał 4 grudnia, w moje uro, to bym sie nie obraziła hahah :D
A już myślałam, że zapomne o tej powalonej matce Logana i tej chorej sytuacji, ale nieeee. Musiał przypomnieć. Musiał :D Logan coraz bardziej przekonuje się do Kendalla, biednego Kendalla, którego pokonał alkohol :P Żal mi go i to bardzo. Ta pani Winston to umie zmanipulować. Jeśli Logan się zgodzi, to ciemne interesy zostaną z nim może do końca życia, a jak nie to będzie dead :P A może Kendall się przyłączy? No bo w sumie... ma coś do stracenia? Jego życie i tak jest pasmem niepowodzień. i tak chciał umrzeć :D :D huehue superki
OdpowiedzUsuńBiedny Logan... Na prawdę na prawdę mocno to przeżywa. Zdaję sobie sprawę, że jego mamę porąbało. Sama bym się tego nie spodziewała. Mam nadzieję, ze jakoś się z tego otrząśnie.
OdpowiedzUsuńNie uważa na lekcjach, ale Kendall mimowolnie zakrada się do jego myśli. Pamiętam co się stało i na razie cierpliwie czekam. Co do Eleny... kobieta wie jak robić interesy. Szczególnie te ciemne.
Picie? Poważnie? Nawet nie będę tego komentować!
Toby jest niegrzeczny? Ciekawe po kim to ma... Logan znalazł Kenda i się nim zajął? No, o czymś to musi świadczyć. Bo jak mi powiesz, że nie, bo epilogu nie będzie!
No... Notka świetna i czekamy na trzeciego. Trzymaj się!
Klep
OdpowiedzUsuńTa matka to chora psychicznie jakaś! Nie lubie kaziorodztwa (No dobra, ale tylko bratxbrat) jest ochydne, a to co ona zrobiła było poebane. Cmu Hendi sie nie wyprowadzi? Wgl. James to tez chuj, Carlos tez i Aria tez... Walnij tu kogoś kto będzie taki dobry. JakIs kujon Hector.... ELENA TEZ JEST NIEDOBRA!!! Chociaż ja akurat lubie, taka ździrowata trochę, ale podoba mi sie taki charakter :)
UsuńSupcio rozdział :)