czwartek, 9 czerwca 2016

Chapter 10


Kendall od samego rana był w szampańskim humorze. Po pierwsze czuł, że naprawdę zbliżył się do Logana, cieszył się, że zaufali sobie nawzajem i poczuli w sobie oparcie. Miał w swoim życiu dużo kolegów, ale nigdy w życiu nie miał takiego, z którym dzieliłby tyle sekretów po tak niedługim czasie znajomości. Obudził się z uśmiechem na twarzy, ale kiedy spojrzał na swój telefon, oczy prawie wyszły mu z orbit z zachwytu. Jego i tak duży uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, bo dostał wiadomość od Arii. Była dokładnie 6:32, gdy odczytał sms-a. Nie chciał zapominać tej chwili. Dziewczyna prosiła go o spotkanie tam gdzie ostatnio, o tej samej porze. Nie wierzył własnym oczom. Prędko odpisał jej, że na pewno się pojawi i odpłynął w krainę marzeń. Sielanka jednak nie trwała długo, z zamyślenia wybudził go wrzask jednej z opiekunek.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Chapter 9





                Następnego dnia w szkole Logan umówił się z  Kendallem wieczorem u niego w domu. Po szkole musiał iść do Erica. Blondyn nadal dziwnie się czuł, niby sytuacja z dnia wczorajszego nie była umyślna, jednak wstydził się. Na brunecie jednak nie wywarło to większego wrażenia, nawet się nie zorientował. Bynajmniej tego nie okazywał, a co siedziało w jego głowie, wiedział tylko on. Gdy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, Logan ruszył od razu w stronę hali, w której był ostatnio. Toby kończył dziś trochę później, więc Henderson miał trochę czasu dla siebie. Po drodze zastanawiał się, kto może być jego nowym szkoleniowcem i ile czasu szkolenia w ogóle mu jeszcze zostało. Chciał jak najszybciej zacząć zarabiać pieniądze, by uwolnić się od matki. Kiedy dotarł na miejsce, otworzył drzwi i wszedł do środka. Do jego uszu doszły dźwięki kłótni, ale nie widział jej uczestników.
- Nie będę go uczył! Nie chcę z nim nawet rozmawiać, a co dopiero współpracować! Niech się pieprzy, gówniarz jeden! – Usłyszał znajomy głos, jednak nie mógł sobie uzmysłowić do kogo należy. Podszedł bliżej by słyszeć lepiej.
- Nawet mnie nie wkurwiaj! Chyba za to ci płacę! Masz robić to, co każę, albo pożegnasz się z życiem!
- Naprawdę muszę?! Dobrze wiesz, że go nie znoszę, więc czemu każesz mi to robić?!
- Bo muszę wyjechać! Elena suszy mi głowę o ten wyjazd pod pół roku! Szkoda żeby chłopak się zmarnował. Drzemie w nim potencjał, Maslow! – Eric warknął.
- Maslow… - Logan powtórzył pod nosem. Teraz już wiedział, do kogo należy ten głos. Dopiero teraz zrozumiał, skąd James miał zawsze tyle kasy, dlaczego było go stać na to, by wynieść się od rodziców i zamieszkać samemu w tak luksusowej chacie. Wszystko ułożyło się w logiczną całość. Nie miała już dla niego znaczenia kłótnia, którą słyszał. Był zły. Podszedł do mężczyzn i dołączył.
- Nie będę przychodził na szkolenia, jeśli on ma je prowadzić! – Oznajmił, wskazując na szatyna.
- Sam widzisz, że to nie ma sensu. – Maslow powiedział do Erica, rozkładając ręce.
- Pierwszy raz w życiu się z nim zgadzam. – Odparł Henderson.
- Przestańcie się zachowywać jak dzieci! Ma być jak mówię! Nikt nie pyta was o zdanie! – Wrzasnął wkurzony Winston. Zwaśnieni bracia nie odezwali się już ani słowem. Wiedzieli, że nic tutaj nie zmienią. Eric kazał na chwilę wyjść Loganowi, by zostać sam na sam z Maslowem. Przekazał mu wszystkie papiery i kazał opiekować się „interesem” oraz Hendersonem, pod groźbą, że policzy się z szatynem. Sam miał wrócić za kilka dni. Nikt nie wiedział, że brunet cały czas podsłuchuje. Kiedy Winston opuścił budynek, między chłopakami nawiązał się dialog.
- No to możesz iść do domu. – Powiedział Maslow.
- Nie słyszałeś? Wypierdalaj! Eric powiedział, że zajmie się tobą, gdy wróci.
- Nie kłam! Słyszałem wszystko! Masz mnie szkolić, albo będziesz miał przejebane.
- Przecież przed chwilą nie chciałeś się ode mnie uczyć! – Maslow wywrócił oczami.
- Zmieniłem zdanie. Jeśli ma cię to wkurwić, to z miłą chęcią!
- Nie wkurwiaj mnie lepiej i wypierdalaj, jeśli chcesz mieć wszystkie kości na miejscu! – Warknął, łapiąc go za koszulkę.
- Nic mi nie zrobisz, bo boisz się konsekwencji. – Logan uśmiechnął się szyderczo, patrząc rywalowi w oczy. James czerwony z nerwów, sapał, wpatrując się w bruneta. Gotowało się w nim, ale nie mógł nic zrobić. Puścił chłopaka i odepchnął go.
- Mogę sobie pójść do domu pod jednym warunkiem. – Henderson powiedział.
- Potrzebuję kasy.
- Zapomnij! Nie dostaniesz ode mnie forsy! Idź na ulicę, czy coś! Z tą pedalską buźką byś się nadał!
- Sam masz pedalski ryj! Nie chcę brać od ciebie pieniędzy! Chcę pożyczyć!
- I tak nic z tego! Nie pomogę ci! – James był uparty.
- W takim razie zadzwonię do Erica i opowiem mu, jak się sprawy mają. – Brunet powiedział, sięgając po telefon. Udał, że wybiera numer i przyłożył telefon do ucha, cały czas bacznie obserwując przyrodniego brata.
- Rozłącz się. – Burknął James, jednak tamten nie zareagował. – Rozłącz! – Powtórzył głośniej. Henderson schował telefon do kieszeni, ciesząc się ze swojego triumfu.
- Ile chcesz?! – Zapytał niezadowolony.
- Z 20 tysięcy to by się przydało. – Oznajmił Logan. Chciał przecież wynająć jakieś mieszkanie, kupić auto i mieć coś na start. Liczył, że w niedługim czasie zacznie zarabiać i wszystko zacznie się układać. James natomiast w głowie obmyślił plan. Doskonale wiedział, że brunet nie dostanie za szybko pierwszego zlecenia i postanowił to wykorzystać.
- Dostaniesz nawet 50, tylko spierdalaj stąd i nie pokazuj się na oczy.
- Stoi! – Powiedział Logan zdzwiony, ale i zadowolony.
- Przyjdź jutro do mnie po kasę. – Oznajmił. – I poćwicz trochę w domu, żeby nie było.
- Dobra. Uścisnąłbym ci dłoń, ale nie. Nie zrobię tego. – Powiedział Logan.
- Ja tym bardziej. 

Nadeszła godzina, o której dwaj przyjaciele mieli się spotkać, by dokończyć pracę domową. Kendall z kartką w ręce, na której miał napisany adres, szukał domu Logana. W końcu trafił na odpowiednią kamienicę i wszedł do środka. Wszedł na drugie piętro i stanął pod drzwiami mieszkania numer 10. Zadzwonił dzwonkiem, a w drzwiach stanął Toby. Otworzył drzwi na szeroko i zmierzył blondyna wzrokiem.
- Cześć. Mogę wejść? – Schmidt uśmiechnął się do malca.
- Ugh! Znowu on?! – Mały zwrócił się do Logana, będącego w kuchni. – Kiedy w końcu przyprowadzisz tą całą Ellie, o której tyle gadasz?! – Toby zapytał poirytowany, idąc do brata i zostawiając drzwi otwarte na szeroko. Kendall wybuchł niepochamowanym śmiechem i pozwolił sobie wejść do środka.
- No i z czego rżysz? – Zapytał Logan zawstydzony i czerwony jak burak.
- Wiedziałem, że się w niej podkochujesz. To widać na kilometr.
- Nie twoja sprawa. – Odburknął brunet, a w tym momencie czajnik zaczął gwizdać. – Pijesz kawę czy herbatę? – Zapytał, zmieniając temat.
- A Ellie czego by się napiła? – Zapytał Kendall, nabijając się z niego.
- Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne. – Zironizował Henderson. – Powiesz co pijesz, czy mam ci nalać samej wody do szklanki?
- No dobra. Zrób mi kawę. – Odparł blondyn, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Drugi chłopak bez słowa przygotował napoje i zaprosił kolegę do swojego pokoju. Postarał się też o jakieś chipsy i paluszki, by mieli co przegryźć w między czasie. Kendall jednak zamiast przegryzać, wolał dogryzać koledze, który na początku się denerwował, a potem śmiał się razem z nim. Rozmawiali o nauczycielce i o tym jak to się stało, że Logan się w niej zakochał. Chłopak po raz pierwszy przed kimkolwiek się tak otworzył. Nie powiedział mu oczywiście o tym, co między nimi zaszło i o obecnej sytuacji. Wręcz rozpływał się, gdy opowiadał Schmidtowi o Elenie. Praca domowa zeszła na boczny tor.
- A ty jak tam? – Zapytał Logan po czasie.
- Co ja? – Schmidt był zdzwiony tym pytaniem.
- No jak z Arią? Przecież widać, że coś was łączy. Ciągnie cię do niej.
- Naprawdę? Myślałem że dobrze się maskuję… - Podrapał się po głowie.
- Nie lepiej ode mnie. – Henderson wytknął język i oboje zaczęli się śmiać. – No, opowiadaj. – Ponaglił blondyna.
- No spotkaliśmy się raz u jej ciotki w restauracji. Było miło. Dała mi swój numer i piszemy trochę […]– Zaczął swą opowieść . Opowiedział też o tym, jak spotykali się dawniej. Tak jak wcześniej przyjaciel, zaczął rozpływać się mówiąc o dziewczynie. Wzięło go nie na żarty. Więź między chłopakami zaczęła się zacieśniać. Oboje się otworzyli i byli szczęśliwi z tego powodu.
- […] no ale ona ma chłopaka. – Kendall posmutniał, kończąc swą wypowiedź.
- O tam. Carlos to nie przeszkoda. To tylko zwykły populars, którego mogę zbić jak pionka jednym ruchem.
- Jak chcesz to zrobić?
- Nie ważne. Po prostu mam coś na niego i wykorzystam to w odpowiednim momencie. W sumie… Już wykorzystałem. – Logan był tajemniczy, co zaintrygowało blondyna.
- Jak?
- Gnębił cię, co nie?
- No tak. – Przytaknął Kendall. – Nie on jedyny… - Dodał pod nosem.
- Przestanie. Już przestał. – Powiedział, patrząc w oczy nastolatka. Schmidta przeszedł dreszcz. Nie wiedział czy ma pytać o więcej, czy po prostu się zamknąć. Wybrał jednak tą drugą opcję.
- Kto jeszcze cię gnoi? – Brunet zapytał, gdy dotarło do niego, co niedawno powiedział jego kolega. Wtedy Kendall niepewnie zaczął opowiadać mu o swoich problemach w domu dziecka. Nie było mu łatwo, ale zdobył się na szczerość . Logan słuchał go cierpliwie, a kiedy chłopak skończył, powiedział:
- Spoko. Na razie jesteś tym nowym, więc się pastwią. Niedługo ci odpuszczą. Poczekaj tylko, aż dadzą wam kolejnego dzieciaka. Byłem w bidulu, więc wiem, jak jest.
- Naprawdę? Byłeś w domu dziecka? Myślałem że masz szczęśliwą rodzinę.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz przyjacielu, oj wielu. – Westchnął.
- Mam czas. opowiadaj. – Chłopak powiedział, a Logan ponownie się przed nim otworzył. Opowiedział mu o ojcu, który go zostawił, o matce która zaczęła pić, o tym jak później trafił do domu dziecka i o ojczymie, który go stamtąd wyciągnął. Kendall słuchał i nie wierzył własnym uszom. Zaczynał rozumieć, dlaczego Logan zachowywał się tak, a nie inaczej. Powoli rozumiał, dlaczego nie ufa ludziom, a przecież i tak nie wiedział wszystkiego. To była tylko drobna część z rozsypanej układanki.
- […] potem zmarł, a matka znów zaczęła chlać. – Kiedy myślał, że już skończył, blondyn dalej ciągnął go za język. Rozmawiali tak do późna. Kendallowi nie opłacało się już wracać, dlatego Logan zaproponował mu nocleg. I tak miał już przekichane u opiekunek, więc nie robiło mu różnicy czy dostanie opiernicz za późny powrót, czy za nie wrócenie na noc.
 _ _ _ _ _ _ _ __ __ ____ ____

Będę szczery. Nawet go nie sprawdziłem. Skończyłem przed sekundą. Spieszę się na praktyki. Za wszystkie błędy serdecznie przepraszam, a najbardziej przepraszam za ten czas, który musieliście czekać na nowy rozdział. Mam jednak nadzieję, że było warto. Piszcie komcie. :* 
Marto, odpowiadając na twój ostatni komentarz: jak widzisz, pamiętam, że to COŚ istnieje :)

Co planuje Maslow? Jak poradzi sobie z tym Logan? Czy Kendall w końcu przestanie być gnębiony? Dowiecie się, czytając dalej :) 


Pozdrawiam:
Chris B.



czwartek, 21 stycznia 2016

Chapter 8


            
             Kendall szedł do szkoły z przekonaniem, że dziś Logana znów nie będzie. Tak jak myślał, nie spotkał go na szkolnym korytarzu. Na pierwszej lekcji bruneta nie było. Blondyn zastanawiał się, co się z nim dzieje. Pluł sobie w brodę, że nie spisał sobie jego numeru telefonu, gdy miał okazję. Adresu chłopaka nie znał. Co prawda był tam raz, ale nie pamiętał dokładnie jak tam trafić. Myślał o tym, żeby wybrać się do szpitala, w którym leżał brat Hendersona, ale obawiał się, że może nie być tam mile widziany. Niby zostali kimś na kształt przyjaciół, ale nadal słabo się znali. Kendall wiedział tylko tyle, że Logan jest nieprzewidywalny jak pogoda i wbrew pozorom bardzo wrażliwy. Kiedy pierwsza lekcja dobiegła końca, wszyscy opuścili klasę. Schmidt poszedł w kierunku swojej szafki, by wymienić książki, kiedy ją otworzył, nagle podszedł do niego Henderson z uśmiechem na twarzy. To był dziwny widok. Przywykł już do tego kamiennego wyrazu. Mimo wszystko nie mógł posiąść się z radości, że go widzi. Kamień spadł mu z serca, bo już zaczynał się o niego martwić.