czwartek, 10 września 2015

Chapter 1


                 Dla Logana był to kolejny, szary dzień. Wstał jak zwykle i obudził swojego młodszego braciszka. Zrobił dla nich śniadanie, a po wspólnym posiłku poszli umyć zęby. Ich matka wciąż spała i raczej nie zamierzała za wcześnie wstawać, bo ostatniej nocy zabalowała. Kolejny raz przyprowadziła do domu jakiegoś faceta i chłopcy znów musieli oglądać goliznę własnej rodzicielki. Dla bruneta nie był to przyjemny widok, a co dopiero dla jego młodszej kopii, dlatego zamknął drzwi od sypialni matki, aby młody nie musiał więcej tego oglądać. Henderson spakował książki, sprawdził też czy mały Toby ma wszystko w plecaku i razem wszyli z domu. Starszy chwycił młodszego za rękę i podążali chodnikiem w stronę przedszkola. Po drodze prowadzili braterską rozmowę. Logan nie widział świata poza swoim młodszym bratem, był jego oczkiem w głowie, a i ten mniejszy żywił do starszego jak najlepsze uczucia. Kiedy dotarli na miejsce weszli do środka. Maslow zdjął swą kurtkę i zmienił buciki w szatni, Logan pomógł mu je zawiązać, po czym potarmosił go po głowie i szepnął do ucha:

- Bądź grzeczny. Odbiorę cię jak zawsze.
- A mogę walnąć Lucasowi jak będzie mnie denerwował?
- Tylko jeśli on uderzy cię pierwszy. Pamiętaj, żeby nie zaczynać bójek. Zrozumiano? – Zapytał dla pewności.
- Tak jest, kapitanie. – Toby uśmiechnął się i zasalutował. Logan zaśmiał się pod nosem.
- To przybij żółwia i spadaj, majtku. – Odparł z uśmiechem.
- Na razie. – Powiedział mały, przybijając żółwika i pobiegł w stronę swojej klasy.
Henderson mógł teraz spokojnie iść do szkoły. Jak zwykle nie było go na pierwszej godzinie, ale do tego nauczyciele zdążyli przywyknąć i od pewnego czasu przestali się o to czepiać. Można powiedzieć, że to zaakceptowali. Do przejścia miał jeszcze spory kawałek, mimo tego cieszył się, że idzie do szkoły, bo nie musiał przesiadywać w domu, a poza tym czekała go jego ulubiona lekcja biologii z ulubioną nauczycielką. Od początku liceum skrycie się w niej podkochiwał jednak nie miał pojęcia, że ona zdążyła odczytać to z jego zachowania. Kiedy wszedł do placówki, akurat skończyła się pierwsza lekcja. Poszedł do szatni, a następnie pod salę lekcyjną, w której miał mieć teraz zajęcia. Oczekiwał na dzwonek.

                Dla Kendalla natomiast był to zupełnie inny dzień. Bał się tego, jaki może się okazać. Pierwszy dzień w nowej szkole. Nikogo tam nie znał, nie miał przyjaciół. Dopiero trafił do domu dziecka i jeszcze nie otrząsnął się porządnie po śmierci ojca. W placówce, do której trafił też nie było cukierkowo. Był tam nowy, więc dla innych stał się obiektem drwin. Znęcali się nad nim psychicznie jak i fizycznie. Tej nocy jeden z chłopców przywiązał go do łóżka, a w okolicy jego krocza wylał sok jabłkowy na białe prześcieradło. Na cały dom dziecka poszła wieść, że biedny Schmidt moczy się w nocy i tym bardziej wszyscy się z niego wyśmiewali. Na stołówce śniadanie jadł sam. Nikt nie chciał usiąść z nim przy stoliku. Na całe szczęście jedzenie było nawet smaczne. Po posiłku nadszedł czas na poranną toaletę, a potem ze strachem, a zarazem ciekawością ruszył do szkoły. Szedł też w samotności. Osoby o znajomych twarzach mijały go i podśmiewały się pod nosem. Nie mógł zrozumieć ich braku serca, w głębi duszy bolały go ich docinki jednak miał nadzieję, że to się zmieni i nie przejmował się tym tak bardzo. Po przebraniu się, poszedł prosto do sekretariatu, gdzie otrzymał plan lekcji oraz legitymację szkolną. Dyrektorka oraz wychowawca ciepło powitali chłopaka. To podniosło go trochę na duchu, jednak nadal obawiał się jak przyjmie go jego klasa. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcję, do sali wszedł razem z panem Winstonem. Mężczyzna stanął razem z nim koło tablicy i czekał, aż reszta uczniów zajmie swoje miejsca.
- Słuchacie, kochani. – Zaczął. To jest wasz nowy kolega, Kendall Schmidt i będzie z wami chodził do klasy. Mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie i nie będzie żadnych problemów.
- Oczywiście, panie profesorze. – Odezwała się klasowa lizuska.
- A co on taki spłoszony? Boi się nas? – Wykpił jeden z chłopców z tylnych ławek.
- Ja niczego się nie boję. – Bronił się blondyn lekko drżącym głosem.
- W takim razie przepraszam. – Odpowiedział mu z ironią, na co inni zaśmiali się.
- No już! Spokój! – Uspokajał ich Winston. – Zaopiekujcie się kolegą. Ja wracam na swoją lekcję. – Trzymaj się, chłopie. – Poklepał Kendalla po plecach i wyszedł, mówiąc „do widzenia”.
- Zajmij sobie jakieś miejsce. – Powiedziała nauczycielka języka angielskiego, pani Green, z którą mieli teraz lekcję. Chłopak posłuchał i usiadł w ostatniej ławce po stronie okien.
- Nie radzę ci tu siadać. – Dziewczyna siedząca ławkę wcześniej zwróciła się do niego.
- Niby dlaczego?
- Tutaj siedzi Henderson. On nikogo nie lubi. Wątpię żeby ciebie zaakceptował.
- Teraz go tu jakoś nie widzę. Zostanę. – Odpowiedział.
- Jak wolisz. Ostrzegałam. – Powiedziała, a następnie odwróciła się przodem do tablicy, zostawiając chłopaka z mętlikiem w głowie. Nie wiedział czy posłuchać rad koleżanki, czy może postawić na swoim. Postanowił jednak zostać tam gdzie siedzi. Przecież nic gorszego od dzisiejszego poranka nie mogło go spotkać. Przy sprawdzaniu obecności bardzo uważał. Chciał poznać wszystkich dlatego rozglądał się po klasie i próbował zapamiętać jak kto się nazywa.
- Montgomery Aria – Usłyszał Kendall. Kojarzył to nazwisko. Rozglądał się po pomieszczeniu z nadzieją, ze zobaczy właścicielkę tego nazwiska, jednak jej nie było. Zobaczył puste miejsce obok dość ładnej blondynki i pomyślał, że pewnie tam siedzi ta dziewczyna. Zaczął rozmyślać, skąd może ją znać. Był pewien, że gdzieś słyszał to nazwisko. Dałby sobie głowę uciąć, że znał tą dziewczynę. Myślał i myślał, aż w końcu zaczęło mu świtać. Nagle dostał olśnienia. To ta sama Aria, w której podkochiwał się w piątej klasie. Byli nawet razem na randce, ale potem ona zniknęła. Zaczął wspominać. Z rozmyślań wyciągnął go głos nauczycielki.
- Panie Schmidt! – Uderzyła drewnianą linijką w jego ławkę. – Ja rozumiem, że to pańska pierwsza lekcja w tej szkole, ale niech pan będzie łaskaw uważać.
- Przepraszam… - Powiedział cicho chłopak.
- Tym razem wybaczam. – Odpowiedziała ani Green i wróciła do prowadzenia lekcji. Reszta lekcji minęła mu pozytywnie. Z angielskim nigdy nie miał trudności, a przerabiany temat zrozumiał bez żadnego problemu. Mimo tego, że rozpraszały go myśli o Arii, szło mu naprawdę dobrze. Po 45 minutach zadzwonił dzwonek i razem z innymi musiał opuścić salę, w której się znajdowali.


                Logan nawet nie zwrócił uwagi, że miedzy resztą jego znajomych jest ktoś nowy. Z resztą i tak by go to nie obeszło. Nie chciał mieć z nikim nic wspólnego. Był typem samotnika i nikt raczej nie wchodził mu w paradę. Po chwili rozbrzmiał się dźwięk dzwonka i przy drzwiach stanęła pani Wilson, Nauczycielka chemii i biologii. Otworzyła drzwi i wszyscy mogli już zająć swe miejsca. Henderson oczywiście jak zwykle wszedł ostatni, jednak na miejscu czekała na niego niemiła niespodzianka. Ktoś siedział w jego ławce. Nie kojarzył tego chłopaka. Podszedł do niego i powiedział.
- Wypad.
- Niby czemu? Pierwszy zająłem to miejsce. – Odpowiedział mu, czym jeszcze bardziej go zdenerwował.
- Spierdalaj zanim zrobię się naprawdę nieprzyjemny.
- A teraz niby jesteś miły? – Zapytał.
- Wykurwiaj stąd, blondasku, bo ci ryj obiję! – Krzyknął brunet, łapiąc Kendalla za koszulkę i podnosząc chłopaka do góry. W jego oczach pojawił się strach. Wiedział już, że nawet w szkole nie będzie mu łatwo.
- Henderson! Zostaw kolegę w spokoju! I co to za słownictwo?! – Zareagowała nauczycielka.
- Przepraszam, pani Winston. – Odparł, a obserwujący wydarzenie parsknęli śmiechem.
- Stulić pyski! – Warknął Henderson. Posłuchali go. Po klasie słychać było tylko ciche szepty.
- Logan, o co poszło? – Blondynka podeszła do chłopców.
- Bo ten frajer zajął moje miejsce.
- Żaden frajer, tylko… Jak ci na imię, młody człowieku? – Zwróciła się do Schmidta.
- Jestem Kendall. – Odpowiedział.
- Więc żaden frajer, tylko Kendall. Proszę, przeproś kolegę i pozwól mu usiąść z sobą w ławce.
- Ja już wcale nie chcę tutaj siedzieć. – Odezwał się blondyn.
- Niestety nie ma innego wolnego miejsca. – Uśmiechnęła się Elena.
-Jest. Tam. – Wskazał palcem na miejsce Arii.
- Tam siedzi koleżanka, która jest teraz chora. Kiedy wróci, znów zajmie to miejsce. – Odparła nauczycielka. - No, Loganku…. Przeprosisz kolegę?
- Przepraszam. – Wydusił przez zaciśnięte zęby.
- A może tak głośniej? I podaj rękę koledze. – Pouczyła go.
- On nie jest moim kolegą! – Podniósł głos Henderson.
- Logan!
- No dobrze już…. Przepraszam. – Powiedział podając rękę Kendallowi. Chłopak uścisnął ją niepewnie.
- Teraz zajmijcie, proszę, miejsca i wracamy do lekcji.
Kiedy siadali, znów dało się usłyszeć głos bruneta:
- Ale ja siedzę od okna.
- Niech będzie. – Schmidt zgodził się, nie chcąc robić sobie większych problemów.
Lekcja trwała, a chłopcy siedzieli w milczeniu. Pod koniec nauczycielka zaczęła rozdawać ocenione testy. W tle słychać było „bardzo dobrze Francis, mogło być lepiej Jen (…)”. Kendall obserwował zachowanie Logana. Widział jak wodzi wzrokiem na nauczycielką, jak napawa się każdym jej ruchem. Po chwili zdobył się na odwagę i przemówił.
- Podoba ci się.
- Kto? – Zapytał Henderson.
- Winston. Widzę jak na nią patrzysz. – Oznajmił.
- Oszalałeś? Przecież to nasza nauczycielka. – Poczerwieniał na twarzy. – A w ogóle to nie twoja sprawa. Odpieprz się ode mnie. – Burknął, szybko zmieniając temat.
- Jak chcesz. Ja wiem swoje. – Uśmiechnął się. Logan miał mu już wygarnąć, ale w tej chwili kobieta podeszła do ich ławki.
- Logan, zawiodłeś mnie. Liczyłam, że pójdzie wyśmienicie. – Powiedziała, dając mu do ręki test. Chłopak zdziwiony spojrzał na kartkę. Zaskoczyła go nakreślona ocena niedostateczna. Przecież uczył się do tego sprawdzianu. Przewertował odpowiedzi i podniósł głos:
- Ale to nie jest mój test! To nie są moje odpowiedzi!
- A czyj to podpis? – Wskazała palcem blondynka.
- Mój, ale to nie ja odpowiadałem.
- Chcesz powiedzieć, ze ktoś go za ciebie rozwiązał? - Pytała dalej.
- Nie! Robiłem go sam, ale zaznaczałem inne odpowiedzi.
- Niemożliwe. Do sprawdzianów miałam dostęp tylko ja. – Wlepiła wzrok w kartkę, udając, że nie wie o co chodzi. To ona zmieniła jego odpowiedzi. To była część jej planu.
- Ale… To nie moje…. Naprawdę. – Posmutniał.
- Skoro tak, masz szansę się poprawić. Po lekcjach przyjdź do tej klasy. Będziesz odpowiadał.
- Dzisiaj nie mogę. Muszę odebrać brata z przedszkola. – Tłumaczył się.
- Jeśli zależy ci na ocenie, to jakoś to załatwisz. Wierzę w ciebie, Logan. – Nawiązała z nim kontakt wzrokowy, a następnie odeszła.
Henderson ze zdenerwowaniem patrzył w kartkę. Był pewien, że to nie on odpowiadał na pytania. Znał każdą odpowiedź. Zastanawiał się, jak to jest możliwe. Do tego rozmyślał co zrobić z młodszym braciszkiem. Po lekcji próbował się dodzwonić do matki, jednak na marne. Pozostała mu tylko jedna opcja. Musiał zadzwonić do przyrodniego brata.
- James?
- Czego chcesz? – Usłyszał znienawidzony głos w słuchawce.
- Nie dam rady dziś odebrać małego z przedszkola, a do matki nie mogę się dodzwonić.. Pomyślałem, że..
- Nie ma mowy! – Nie dał mu nawet dokończyć.
- Nie rób tego dla mnie. Pomyśl o Toby’ m!
- Dobra, ale tylko ze względu na niego. – Mężczyzna ugiął się. – O której mam go odebrać?
- O 4:30.
- Dam radę. Ale zaraz go ode mnie odbierasz! Nie będę go niańczył. Ma od tego matkę.
- Będę jak najszybciej. Dzięki. – To ostatnie ledwo przeszło mu przez gardło. Maslow rozłączył się bez słowa. Loganowi spadł kamień z serca. Nie przepadał za Jamesem, ale teraz był mu wdzięczny. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna żywił do niego jakieś pozytywne uczucie. Jednak nie zmieniało to faktu, że nadal nienawidził go za krzywdy wyrządzone w dzieciństwie. Schował telefon do kieszeni i ruszył w stronę sali, w której miał mieć następną lekcję.  
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

 Witajcie, kochani! Ach.. Pierwszy rozdział. Takie małe święto dla tego bloga. ^^ Podobał się? Chętnie poznam Wasze opinie. Naprawdę, nie gryzę. :) 

 Wstawiam ten rozdział będąc wkurzonym... Miałem mieć jazdy.. Wstałem wcześnie (choć mam na 13 praktyki) i już miałem wychodzić z domu, a tu instruktor dzwoni i odwołuje. Ugh! Zabiję go kiedyś...

 Na kolejny rozdział zapraszam za dwa tygodnie w czwartek (24.09)

 Dla tych, którzy jeszcze nie czytali prologu:  http://sadasaw.blogspot.com/2015/09/powitanie-i-prolog.html   Zapraszam :) 

 A więc. Co uknuła Elena? Jak Kendall poradzi sobie w nowym środowisku? Dowiecie się czytając kolejne rozdziały. 


Pozdrówki:
BTC

10 komentarzy:

  1. JUTRO ZNOWU BĘDZIE POMIDOROWAAA ZROBIONA Z ROSOŁU Z WCZORAAAJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej tak czytam i czytam i mi się jakoś znajomy ten tekst wydaje, a ja potem w śmiech. Dobrze wiesz dlaczego :D Kendall niby taki wyobcowany a ryzykant. żaden frajer, tylko Kendall :) Ariaaaa <3 Zostanie tu już? Jest w bohaterach? I czy braciszek jest w bohaterach? :D Czy pani Winston zdaje sobie sprawę, że za robienie takich rzeczy jak fałszowanie testów może mieć kłopoty? W kim ten Logan się zauroczył :P

      Usuń
    2. CAŁY GAR STOI W KUCHNI NO ZOBACZ TRZEBA ZJEEEEŚĆ :D

      No nwm czemu ten tekst Ci taki znajomy ^^
      Aria zostanie. w bohaterach się pojawi. Obaj braciszkowie także :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Pisiat twarzy Hendersona :D dla tego małego to taki dobry je, a dla innych taki skurwiel trochę. Aria Montgomery... Skąd ja kojarzę to nazwisko? Logan kurde w Elce zauroczony, a ona to ta ZUS, cnie?
      Czekam :)

      Usuń
    2. Ellka to ZUS ?? :D U niej odkładam na swą marną emeryturę?? ;p

      Usuń
  3. Będą razem 😜
    Logan dowie sie wszystkiego o k3 prędzej czy później
    Czekam xo
    PS. Wiesz ze super piszesz

    OdpowiedzUsuń
  4. Logan jest taki kochany dla Toby'ego *-* aww słodko
    Ale Jamesa, to by zabił 😂
    Kendall! On wszystko i wszystko widzi, taki ninja z niego :D
    A co ta Elka wyprawia? :O nie ładnie takie rzeczy robić.
    Super rozdział i czekam na nn ;)
    PS. Jeszcze tylko Carlosa brakuje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybyłam :D

    Kurdę , Logan taki ... wulgarny :P
    Wiem , wiem tak sobie to zaplanowałeś , ale mnie to nie przekonuje ;)

    Biedny Ken , kurczę ma przekichane , dom dziecka to gehenna ( mam koleżankę kóra jest z niego )

    OdpowiedzUsuń